wtorek, 13 maja 2014

10. Otul mnie swoim ciepłem.

Gabriel:
Położyłem wątłe ciało brudnej, wychudzonej blondynki na fotelu. Gdy do moich i jej uszu doszedł warkot włączanego silnika i ruszyłem na drogę, zamknęła oczy a po jej policzku zaczęły płynąć gorzkie, wielkie łzy. Otuliła się ramionami, prawie bez czucia. Wyglądała tak, jakby uszło z niej całe życie. Otworzyła nagle wielkie, przestraszone oczy.
Kiedyś szaro-niebieskie, dziś wydawały się przeraźliwie błękitne i zamglone, teraz dodatkowo poprzecinane czerwonymi od płaczu żyłkami i spuchniętymi powiekami. Patrzyła przed siedzie opierając brodę na kolana i patrząc tępo na dwupasmową drogę jakby była jej ostatnią nadzieją. Ciężko było wyczytać z jej twarzy coś więcej niż bezgraniczne zmęczenie i frustracje. Nagle jej oczy zaszkliły się i wypełniły po brzegi łzami. Zaczęła krzyczeć, że nie chce, żeby ją zostawił.
Zatrzymałem samochód na środku drogi i delikatnie, bojąc się, że jak zrobię to mocniej rozpadnie się jak krucha porcelana, złapałem ją za ramiona i zmusiłem by popatrzyła mi w oczy, tego samego koloru co jej - kiedyś.
-Co on ci zrobił, Jula?
-Nie... nie.. nie.. - powtarzała gorączkowo.
-Jula...
-Jedźmy.. proszę..
Westchnąłem i choć wiedziałem, że nie powiniem był tego robić, odpaliłem samochód i ruszyłem w stronę wynajętego wcześniej domku na fałszywe nazwisko.
Otworzyłem drzwi Julce i wziąłem ją na ręce. Kopniakiem otworzyłem frontowe wejście i ułożyłem ją na kanapie. Sam udałem się do łazienki, napełniłem wannę gorącą wodą nalewając do niej dwa ulubione olejki siostry. Cytrynowy i różany.
Wróciłem po Julkę, a ona podpierając się o moje ramię weszła do łazienki. Próbowała zdjąć z siebie ubranie ale przy każdym ruchu syczała z bólu więc ostrożnie zdjąłem z niej szpitalną koszulę i bieliznę. Gdy stanęła przede mną zupełnie naga, z trudem stłumiłem okrzyk przerażenia. Wokół ud miała siniaki w kształcie zaciśniętych mocno palców. Te same siniaki były na jej karku, pośladkach, piersiach i biodrach. A to mogło oznaczać tylko jedno.
Z trudem przełknąłem ślinę i spojrzałem jeszcze raz na jej posiniaczone, zbeszczeszczone ciało. Jej krzyk w samochodzie. Ona się bała. Bała się Diego i tego co jej robił.
Powoli mrugnęła, jakby w zwolnionym tempie i kiedy spojrzała w dół, na swoje uda jej fwarz wyrażała obrzydzenie.
Szacunek.
To właśnie prawdopodobnie straciła. Straciła, bo nie ma przy niej Toma, mężczyzny, który mógłby jej ten szacunek oddać jednym gestem.

Zoey:

Wtuliłam się mocniej w ramiona Billa. Odkąd Tom wyjechał, wszyscy chodzili spięci i zdenerwowani. Nie wiedzieliśmy co się z nim dzieje. Wyłączył komórkę. Ze wspólnego konta bliźniaków, wybrał sporo pieniędzy. Około jednego miliona. Musiało mu to starczyć na długi czas gdyż nie mógł korzystać z karty i musiał płacić za wszystko gotówką. Bill przytulił mnie do siebie z nieobecnym wyrazem twarzy. Między brwiami pojawiła mu się zmarszczka i co chwila przegryzał wargi.
Nie chciałam mu przeszkadzać ale potrzebowałam czyjegoś ciepła. W końcu, to moja przyjaciółka została porwana. Została porwana osoba, którą kocham, z którą spędziłam wiele wspaniałych chwil, nocnych szczerych rozmów, spacerów i wypadów do toalety ( kobieca tradycja).
Z moich oczu popłynęły łzy, wszystko nagle stało się niewyraźnym konturem rzeczywistości. Bill jakby się ocknął i starł mi łzy z policzków za pomocą kciuków. Następnie przyciągnął mnie do siebie tak, że siedziałam na jego kolanach, wtulona w jego klatę a on sam obejmował mnie trzymając brodę na czubku mojej głowy.

Tom:
Spacerowałem po parku z czarno-czerwonym wózkiem. Mój image został brutalnie usunięty. Rozpuściłem warkoczyki, wyjąłem kolczyk z wargi, zacząłem nosić jeansy a na twarzy zawsze były okulary przeciwsłoneczne. W uchu pojawił się rozpychacz do tuneli. Dzieci -Andrew i Kate- dawały mi pozór spokojnego, normalnego ojca. A tak naprawdę nie znałbym się na niczym gdyby nie to, że kilka lat temu za namową Billa zaczęliśmy się zajmować dziećmi naszej ciotki. I chociaż kiedyś zwyzywałem go za to, dzisiaj byłem mu ogromnie wdzięczny.
Spojrzałem na śpiące bliźniaki i uśmiechnąłem się do siebie. Ich twarze okolone krótkimi blond włosami wyglądały jak twarze tych małych aniołków z obrazów. Spokojne, zielone oczka Andrew i brązowe Kate wpatrywały się we mnie ze stoickim spokojem i dziecinną ufnością.
Spacerowałem spokojnie ubitymi z ziemi dróżkami i z ciekawością przysłuchiwałem się gwarem polskiego języka, w którym czasami Julka porozumiewała się z siostrą albo przyjaciółkami.
Usiadłem na drewnianej ławce i wyjąłem z kieszeni wyłączoną komórkę. Powoli obracałem ją w palcach i przypominałem sobie wszystkie nasze kilkugodzinne rozmowy kiedy nie było mnie przy niej. Czułem się malutki, choć na codzień królowałem na scenie z gitarą a miliony kobiet rzucały mi się do stóp. Dzisiaj byłem wierny tylko jednej, niepowtarzalnej kobiecie. I to właśnie dlatego, że jej nie ma czuję się taki malutki, samotny. Bezimienny.
Tu gdzie byłem ludzie nie rozpoznawali we mnie Toma Kaulitza. Mijali mnie obojętnie, raz po raz zaglądając do wózka i uśmiechając się słodko do dzieci. Teraz musiałem udawać normalną, zwyczajną osobę. Teraz mogłem mieć taką codzienność jak kiedyś miała Julka. Jaką ja miałem kiedyś a jaką straciłem w wieku 14 lat.

Georg:
-Iv? - wszedłem do pokoju Gustava a brunetka kiwnęła głową i wyszła zostawiając mnie samego z przyjacielem.
-Co cię gryzie, stary?- zapytał blondyn klepiąc pościel obok siebie.
Usiadłem i powiedziałem:
-Gabriel dawno nie dzwonił.
-Wiem. Może planuje jak zabrać Julkę?
-Mógłby przynajmniej zadzwonić i powiedzieć co zamierza. - westchnąłem.
-Georg!- do pokoju wleciała zdyszana Mercedes. -Gabriel dzwoni i chce z tobą porozmawiać.
Pędem zbiegłem ze schodów i rzuciłem się do telefonu.
-Halo?
-[...] - zamarłem ze słuchawką przy uchu, która po chwili upadła na podłogę.
Rozległ się dźwięk przerwanego połączenia a ja usiadłem na fotelu w salonie i szeroko otwartymi oczami patrzyłem w przestrzeń. Nie mogłem zrozunieć tego co mi powiedział a bynajmniej nie chciałem dopuścić do siebie tego przekazu. Moja mała dziewczynka.. moja mała siostrzyczka... mój skarb. Jak...?!
Chciałem wstać i zacząć krzyczeć, chciałem zamordować osobę, która tak ją skrzywdziła. Nie wyobrażałem sobie co ona może teraz czuć. Wiedziałem co ja czuję. Obudziły się we mnie wszystkie negatywne emocje, które skierowałem na tego ochydnego typa, który pozbawił Julkę szacunku do siebie i do swojego ciała. Teraz powinien ktoś przy niej być. I chyba dobrze, że padło na Gabriela. Gdybym to był ja albo Tom i Bill, zawrócilibyśmy tam i zabili gnoja. A Gabriel zostawił zemstę na później. Najważniejsza była Julia.

2 komentarze:

  1. "Spojrzałem na śpiące bliźniaki i uśmiechnąłem się do siebie. Ich twarze okolone krótkimi blond włosami wyglądały jak twarze tych małych aniołków z obrazów. Spokojne, zielone oczka Andrew i brązowe Kate wpatrywały się we mnie ze stoickim spokojem i dziecinną ufnością."
    Mały błąd. Jeżeli spały, to nie mogły mieć otwartych oczu xd ale to szczegół :)
    Ogólnie bardzo podoba mi się twój styl pisania, a rozdział mi się zajebiście podoba ! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Boze jak dobrze ze Gabriel uratował Julke... jaki ona musiala koszmar przezyc zeby odebrac taki szacunek kobiecie i jej cialu to juz jest najgorsze co moze zrobic mezczyzna....czekam na nastepny odc. ;)

    OdpowiedzUsuń