wtorek, 8 kwietnia 2014

2. Proszę... wróć.

Nie biorę udziału w Liebster Award więc tylko odpowiem na pytania Asi :) :
1. Inspirację czerpię z wyobraźni :)
2. Zazwyczaj :) Niekiedy po prostu telewizora xD
3. I takie i takie są fajne, wszystko zależy od fabuły i pomysłu :D
4. FFTH dla mnie jest czymś w rodzaju.. hmmm... Aliens to ogólnie rodzina więc rodziną dzielącą się swoimi pomysłami :)
5. Staram się unikać fragmentów +18 ale w tym opowiadaniu jest o to trudno <Dziękuję OLIWIA!> |
6. Nie ma takiej której nie znoszę :)
7. Tak, inspiracje na bohaterów pochodzą z mojego otoczenia :)
8. Rzadko... Jedynie kiedy już naprawdę mam kompletną pustkę.
9. Ouuu... Ciężko przyznać ale jarałam się chłopakami w stylu emo, scene no i znalazłam tak Billa, od razu mi sie spodobał o zaczęłam szukać o nim wiecej i natrafiłam na TH a oni wywrócili moje życie do góry nogami.
10. Wenn Nicht mehr Geht, Alien, Komm, Traumer, Humanoid - są to moje ulubione piosenki ponieważ tekst jest dla mnie tym co najcenniejsze a uczucia z jakimi zostały napisane przemawiają do mnie najbardziej <3
11. Myślę, że Tom już na zawsze będzie z Rią. Są ze sobą od bardzo dawna i mam nadzieję, że będą ze sobą dalej. Lubię ją i jestem zadowolona, że Tom jest z nią szczęśliwy :)
Przy scenie + 18 pomagała mi siostra więc myślę że wyszła dobrze.
A to jej blog jakby ktoś chciał poczytać: http://remember-times.blogspot.com/
***********************************************************************************
Zoey:
Obudziłam się o pierwszej w nocy gdyż zgłodniałam, wolnym krokiem wstałam z łóżka tym samym wyślizgując się z ramion mojego ukochanego. Zeszłam po schodach w samych majtkach i krótkiej koszulce na ramiączkach, na dół do kuchni, tam otworzyłam lodówkę na całą szerokość i rzuciłam wiązanką przekleństw bo był tylko ser, mleko, kalarepa i ogórki kiszone.
- Jak oni mogą tak żyć? - Mruknęłam pod nosem.
Zamykając lodówkę patrzyłam w jej głąb w nadziei że jednak coś do żarcia się znajdzie. Gdy zamknęłam ją całkowicie podskoczyłam z przerażenia bo za nią stał czarnowłosy chłopak z włosami ułożonymi w irokeza, który teraz opadał lekko na boki, stał i przecierał oczy długimi palcami.
- Przestraszyłeś mnie. - Oznajmiłam przeszukując szafki.
- No nie wierze, Zoey Kacoroska, czegoś się wystraszyła, trzeba to zapisać w kalendarzu. - Zaśmiałam się, jak na taki długi okres czasu gdy się już znamy dalej nie potrafi wymówić poprawnie mojego nazwiska.
- Kaczorowska głupku! - Poprawiłam go. - Nie zapisuj w kalendarzu bo stracę reputację.
- To będzie nasza słodka tajemnica, ale coś za coś.
Podszedł do mnie, kładąc swoje dłonie na moich biodrach, tym samym całując mnie namiętnie, jego usta dotykały moich z takim naparciem i siłą, że w końcu oddałam się im bezgranicznie tak jak zawsze to robiłam. Bill przesunął ręce w górę na moją talie, złapał mnie i posadził na blacie kuchennym. Moje ręce macały jego nagi, wyrzeźbiony tors a on jedną ręką błądził po moim tyłku a drugą po moich piersiach. W końcu z moich ust zaczął zjeżdżać w dół całując przy tym każdy kawałek mojej szyi, zatrzymał się dopiero na piersiach, podniósł wzrok na mnie z chytrym uśmieszkiem, a ja odpowiedziałam mu tym samym. Dłoń przesuwałam bardzo wolno w dół drapiąc przy tym jego skórę, chłopak ściągnął mi koszulkę i zaczął łapczywie całować mój duży biust, wygięłam się do tyłu pod napływem pożądania, lubiłam gdy tak robił, po prostu uwielbiałam dotyk jego ust na moich piersiach.. Jednym ruchem ręki ściągnęłam mu bokserki które odkryły jego wielkiego członka. Popchnął mnie na pozycję leżącą ale blat był za krótki więc głowa zwisała mi po drugiej stronie, jego ręka powędrowała w górę po zewnętrznej stronie mojego uda.
Po kilku minutach takich pieszczot wreszcie poczułam go w sobie. Z każdą kolejną minutą czułam go coraz głębiej, czułam każdy jego ruch we mnie. Uniosłam się na blacie i zarzuciłam mu ręce na szyję. Całowałam jego tors z dobrze zarysowanymi już mięśniami i po chwili wracałam do ust. Jego język drażnił moje sutki pobudzając do żywego każdy mój zmysł.
Jego niewinny wygląd w niczym nie pasował do tej sytacji. Był delikatny, ale poruszał się szybko.
Moje serce gwałtownie przyśpieszyło i biło tak jeszcze kilka minut po zakończeniu.

Julka:
W nocy obudziły mnie bóle brzucha. Z wysiłkiem podniosłam się i rozejrzałam po pokoju otoczonym ciemnością.
Wtedy ból nabrał na sile i gwałtownie wciągnęłam powietrze zaciskając zęby.
-Tom! Zaczęło się!- szarpnęłam za ramię młodego mężczyznę w dredach, który spał koło mnie. Mojego mężczyznę. Lucyfer śpiący na kaloryferze miauknął i przeciągnął się.
-Co?! Tak wcześnie?! - zerwał się z łóżka i wskoczył w dresy. - Chodź!
Pędem sprowadził mnie ze schodów.
W kuchni natknęliśmy się na zbierających ubrania Billa i Zoey.
-Wy się tu pieprzycie a Jula rodzi!
Jęknęłam i warknęłam na chłopaka aby się pośpieszył. Wsiedliśmy do samochodu, ja na tylnim siedzeniu i odjechaliśmy spod domu. Na moje czoło wstąpił pot, zaczęłam szybciej oddychać.
Bill i Zoe niekompletnie ubrani wsiedli do drugiego auta i wyprzedzili nas w drodze pod szpital zapewne, żeby zawiadomić pielęgniarki.
Gdy dojechaliśmy lekarze już na nas czekali z wózkiem. Z trudem na niego wsiadłam i szybko zawieźli mnie na porodówkę.
Tom był ze mną, trzymał mnie za rękę i nie puszczał. Najgorsze było to, że w zenicie bólu nie zemdlałam.
Krzyczałam i jęczałam przez 12 godzin aż w końcu z dumą oglądałam jak Tom pewnym ruchem ręki odcina pępowiny bliźniaków. Dzieci były słodkie. Były wcześniakami.
      Kiedy wreszcie dali mi je na ręce czułam, że mogłabym godzinami patrzeć w te wielkie, ufne, niebieskie oczy, które błyszczały radością. Chłopczyk zawinięty w niebieski kocyk a dziewczynka w różowy, spokojnie leżeli wtuleni w moje ramiona wpatrując się w swojego tatę.
Po południu przyszła pielęgniarka i zabrała dzieci abym odpoczęła.
-Jestem z ciebie dumny. - oznajmił Tom trzymając moją dłoń szczelnie zamkniętą w swoich. Nagle obraz zaczął mi się rozmazywać. Powoli, jakby z niechęcią zamykałam powieki. Bezwładne palce rozluźniły uścisk. Nie czułam nic oprócz ogarniającego mnie uczucia paniki. Chciałam zostać z dziećmi, z Tomem! Walczyłam. Próbowałam wrócić mimo wszystko.
Łza spłynęła po moim policzku, kiedy stwierdziłam, że nie warto. Nie widzącymi już oczami spojrzałam na swojego męża i wyszeptałam "żegnaj".
Nie warto walczyć kiedy wiesz, że przegrasz. Nie warto, bo wtedy twoja klęska odbije się mocniej na tych, których zostawiasz. Tam będę wolna. Tam nie będzie problemów. Nie chcę zostawiać Toma. Nie mogę. Muszę. Nie mogę. Nie chcę. Muszę.
Teraz to chyba koniec. Tak ma wyglądać rachunek sumienia? To kara za grzechy, które popełniłam? Kara za ćpanie? Nie wierzę w brednie o Bogu, człowiek sam idzie przez swoje życie. Ewentualnie wierzę w anioły. Wierzę, że  kiedy Bóg się zjawi ja będę już daleko. Daleko od świata gdzie ludźmi rządzą problemy. Wrócę na Ziemię i będę z góry patrzyła na swoje dzieci. Będę patrzyła jak dorastają, będę do nich przychodziła w snach. Będę choć nie będą wiedzieli, że jestem.
Rozpacz - uczucie skrajnej bezsilności wywołane zwątpieniem w coś lub nieszczęściem. Kiedy ciało jest smutne, serce powoli umiera.
Są ludzie, którym szczęście mignie tylko na moment, na moment tylko się ukaże po to tylko, by uczynić życie tym smutniejsze i okrutniejsze. 
Skąd brały się myśli skoro to już koniec? Nic co się wokół mnie dzieje nie dociera do mojej podświadomości. Zaczęłam drżeć, a może to tylko lekarze robią mi defibrylację. Mój świat złamał się na pół, niebo i piekło uchyliły dla mnie swoje bramy. Czarna trumna, czerwone róże. Tak będzie wyglądał mój pogrzeb? Moja dusza krzyczała lecz nikt nie słyszał. Moje ciało umierało, każdy to widział.  Niezmierzony ocean smutku i furii - to by wypełniało moje serce gdyby jeszcze biło. A może nie stanęło jeszcze na zawsze.
Bardziej żywa niż kiedykolwiek. Całkiem żywa, całkiem zniszczona, całkiem zepsuta. W ramionach męża - jak szmaciana lalka.
Bez uczuć, bez czegokolwiek.

Usiadłam po turecku w rogu pokoju i spojrzałam na okno po drugiej stronie. Zmieniłam pozycję. Przyciągnęłam kolana do klatki piersiowej i objęłam je ramionami. Z oczami wyrażającymi pustkę chwiałam się w tył i przód. "To mnie zniszczy. To mnie zabije" powiedziałam do ściany. Drżącymi rękami sięgnęłam po małą foliową torebkę z białym proszkiem w środku. Wysypałam go na grzbiet dłoni i wciągnęłam nosem. "TO mnie zabija. Wyniszcza od środka"...

  Nie chcę. Nie mogę. Nie chcę. Nie potrafię. Nie umiem. Nie zapomnę. Nie walczę. Nie oddam. Nie zrozumiem. Nie płaczę. Już nie.

1 komentarz:

  1. Co to ma być ? To nie możliwe ! Poproszę o nexta! I to szybko. Masz mi to wyjaśnić ! /Rebecka

    OdpowiedzUsuń