sobota, 26 kwietnia 2014

8. Tak zaczął się mój koszmar.

Julka:
-Masz się mnie słuchać dziwko. - powiedział Diego przez zaciśnięte zęby zaraz po tym jak naplułam mu w twarz. Tak, wreszcie zrobiłam to co chciałam od początku.
-Nie jestem twoją własnością. - syknęłam i odwróciłam głowę.
-A jego to niby tak?!- złapał mnie za rękę i mocno szarpnął abym rozprostowała palce. Następnie z wściekłością zdjął mi ślubną obrączkę i wyrzucił za siebie. - już nie..
Zbliżył się jeszcze bardziej a ja wspomagając się rękami przesuwałam się w tył. Natrafiłam plecami na zimną ścianę. Bliżej niej już nie mogłam być.  Czułam każdy sęk w drewnie i każdą nierówność.
Zamknęłam oczy w oczekiwaniu na najgorsze. Zacisnęłam usta i przegryzłam język zębami aby nie krzyczeć. Ból psychiczny leczy tylko fizyczny - słowa Szymona.
Nie chciałam płakać, żeby nie dać mu tej satysfakcji. Po prostu zacisnęłam zęby, usta i oczy. Starałam się też nogi ale rozdarł je siłą. W tej chwili straciłam wszystko. I było mi już,obojętne jak długo przeżyję.
Szyderczy, pełen triumfu śmiech rozniósł się po szopie. Nie wiem dokładnie kiedy, ale długo po tym trzasnęły drzwi i zostałam sama. Teraz mogłam płakać.

Dwa lata temu:
Julie Soonge:

Stałam na korytarzu czekając na nową pacjentkę. Weszła do gabinetu w asyście dwóch lekarzy, powłócząc nogami. Stanęłam pod ścianą a ona usiadła na krześle. Była nadzwyczaj spokojna. W dłoni trzymała zdjęcie, które uparcie przyciskała do piersi.
Lekarze wyszli. Zostałam tylko ja i ona.
-Jak się nazywasz?- zapytałam spokojnym głosem, cicho siadając za biurkiem.
-Amanda.. - odparła a niebieskie włosy opadły jej na twarz kiedy spuściła głowę.
-Dobrze. A więc Amando, jak tu trafiłaś? Rozumiem, że to ciężki temat ale...
-Chciałam się zabić. - odpowiedziała unosząc głowę. Spojrzała mi w oczy a ja odłożyłam okulary na stół i włożyłam za ucho kosmyk krótkich miodowych włosów. Zobaczyłam w jej oczach coś szalonego i to zmroziło mi krew w żyłach. Od roku pracuję jako psycholog w zakładzie dla psychicznie chorych ale takie spojrzenia są tu rzadkie. Powiedziałabym, że w ogóle ich tu nie widuję.
-Dlaczego?
-Bo życie nie ma sensu. A on jest mój. - warknęła. I to było ostatnie co usłyszałam z jej ust. Po godzinie namawiania jej do opowiedzenia mi tego co jej się przytrafiło, dałam spokój.
Przez kolejny miesiąc obserwowałam jak moja podopieczna siedzi i wpatruje się w kraty w oknie rysując ciągle tą samą twarz. Wgłębienia w policzkach, ciemne oczy, długi nos, równe usta, widoczny zarys szczęki i kości policzkowych, długie do ramion ciemne włosy.
I było tak dzień w dzień. Nocami płakała, w dzień rysowała. Siedziała na łóżku patrząc tępo w ścianę i licząc pręty w oknach.
Było tak przez rok. A pewnego dnia - zniknęła. Szukaliśmy jej ale przepadła jak kamień w wodę..

*Teraźniejszość*

Gabriel:
-Kiedy to było?- zapytałem zaciskając oczy.
-Zaraz po waszym wypadku. Twoim i Szymona.. Zaczęła brać narkotyki. Znikała na całe dnie, nieraz tygodnie. Jej matka się o nią martwiła. Ja też. Dlatego wszczepiliśmy jej chip pewnego dnia kiedy znów wróciła do domu widząc na ścianach jednorożce i czarne wróżki z białym proszkiem.
-Wiedziała?
-Nie.

Zacisnąłem pięści i uderzyłem nimi w kierownicę.
-Mercedes? Błagam cię, posłuchaj. [...] - opowiedziałem jej całą historię a ona nawrzeszczała na mnie, że jestem idiotą bo jej tego nie powiedziałem i zaczęła mnie wyklinać po Hiszpańsku.
-Znam ten język. Wiem co mówisz. Słuchaj. Przekaż Tomowi, że ma tu nie przyjeżdżać. Tylko razem z dziećmi uciekać z kraju. Słyszałem o czym mówiła Amanda. Wywiezie Julkę a potem wróci po dzieci. Zajmę się naszą siostrą i znajdziemy was. Razem.

Georg:
Siedzieliśmy w domu, przy stole słuchając jak zbulwersowana Mercedes drze się na kogoś w innym języku ale jednocześnie uśmiecha się i płacze.
Wyszła z komórką do kuchni a ja przytuliłem An, która usiadła mi w międzyczasie na kolanach. Razem z Ivette przyjechały wczoraj a dziewczyna nadal płacze, ponieważ sądzi, że to jej wina.
Na samym początku Tom, Bill, Zoey i Jula mieszkali w Loitsche a dopiero niedawno, bo pół roku temu przeprowadzili się do Los Angeles. Teraz zastanawiam się czy to wszystko stałoby się gdyby nadal mieszkali blisko przyjaciół.
-Emm. Nie wiem od czego zacząć.. ale to chyba dobra wiadomość. Gabriel wie gdzie jest Julka... - do salonu weszła Mer i położyła dłoń na ramieniu Toma.
-Na co czekamy?! Jedźmy tam!- krzyknął chłopak energicznie wstając.
-Stój. Nie. Gab przekazał mi jeszcze, że razem z dziećmi masz się pakować i wyjechać bo Amanda po nie wróci.
Uniosłem brwi w geście niedowierzania a Tom zacisnął dłonie w pięści.
-Mówił coś konkretnego co do tego wyjazdu?- zapytał łamiącym się głosem.
-Oby jak najdalej Niemiec i LA.

4 komentarze:

  1. Super :D Coś zaczyna sie dziać,a ta Amanda to wariatka!! ^^ no i wez tu zyj w swiecie pelnym swirow :C Czekam na nastepny, oby byl jak najszybciej xD

    OdpowiedzUsuń
  2. co tak krótko ? Chcę Dłuższyyyyy rozdział !!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. łał z rozdziału na rozdział coraz lepiej ! oby tak dalej !

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezu jak zwykle niesamowicie, chociaż ta długość... Beee...
    Za mało Toma, za mało.
    Ale muszę przyznać, że jestem z tobą cały czas bo świetnie Ci idzie kochana :3
    Jestem pod wrażeniem, ale pisz więcej plis :3
    Do zobaczonka :)
    Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń