czwartek, 10 kwietnia 2014

3. Zachowaj spokój.

Wena wraca i mam masę pomysłów, które MUSZĘ zrealizować :) miłego czytania!
*************************
Nickelback - Lullaby
Tom:
Usiadłem przy Julce i przyłożyłem jej zimną dłoń do swoich ust. Wyglądała jakby spała. Tylko spała. I naprawdę był to rodzaj snu. I nie był on wieczny. Moja księżniczka mogła się obudzić w każdej chwili. Po nocy pełnej krzyku i rozpaczy wreszcie jej stan stał się stabilny.
Leżała na sali z tylko jednym łóżkiem, podłączona do wielu urządzeń. Nigdy nie lubiłem szpitali ale ta sala była wyjątkowo przytłaczająca. Białe ściany, biała podłoga, biała pościel. I ona biała. Blada jak te ściany. Z zamkniętymi oczami i włosami rozsypanymi na poduszce wyglądała pięknie. Jak anioł, który cierpi po zesłaniu na ziemię.
Westchnąłem i pocałowałem ją w grzbiet dłoni. Wyszedłem z sali i stanąłem na korytarzu.
Bill i Zoey siedzieli na małych plastikowych krzesełkach. Jeszcze nie zdążyliśmy iść do domu więc ja i Bill mieliśmy na sobie tylko spodnie a Zoe długą do prawie kolan koszule Billa. Ilekroć jakiś pacjent czy lekarz patrzył na jej odkryte nogi, bliźniak stawał się nerwowy. Zsunęłem się po ścianie i siedząc na podłodze wysunęłem jedną nogę przed siebie a drugą podciągnęłem. Schowałem twarz w dłoniach i drżałem. Mercedes i Piotrek mieli przyjechać dzisiaj. Bill podszedł do mnie i położył mi dłoń na ramieniu a ja spojrzałem na niego oczami pełnymi łez. Usiadł obok mnie i po prostu był. I to wystarczyło.

Miesiąc później:

Spojrzałem w lustro. Miałem podkrążone oczy, wychudzone policzki, dwudniowy zarost. Mimo to czułem się znowu jak gówniarz. Stan Juli był stabilny i naprawdę dobry ale nie budziła się. Nie drgnęła nawet palcem. Czułem się bezsilnie w tej sytuacji. Codziennie odwiedzałem ją i dzieci. Dzisiaj miałem zabrać maluchy do domu. Nie wiedziałem jak ale musiałem sobie poradzić dla niej. Imiona wybraliśmy już dawno. Katherin i Andrew.
Zacisnąłem zęby i wsiadłem do samochodu. Wszystko za szybami migało mi bardzo szybko. Nawet nie byłem pewny czy nie łamałem przepisów. Ale to się nie liczyło.
Kiedy podjechałem pod szpital i wreszcie mogłem wziąć swoje dzieci do nosidełek przepełniła mnie duma. Duma i miłość. Miałem najwspanialsze dzieci i równie cudowną żonę. I będę walczył o jej zdrowie. Jak będzie trzeba to oddam wszyatkie pieniądze z tras koncertowych na jej leczenie. Ponoć to przez narkotyki, które kiedyś brała doszła do tego stanu i tylko śpiączka uratowała ją przed śmiercią. I chociaż od miesiąca nic się nie zmieniło wiem, że jest ze mną.
Wziąłem nosidełka i wniosłem je do domu. Dzieci uśmiechały się do mnie i szeroko otwartymi oczami patrzyły na swój nowy dom. Zoe i Bill wrócili już do siebie, ponieważ osuszyli już dom po zalaniu go przez dziewczynę.
Wziąłem maluchy na ręce i przeniosłem na łóżko, do sypialni mojej i Julki. Przytuliłem je a one momentalnie usnęły.
W nocy, koło 4 obudził mnie krzyk głodnej Kate.
Zaspany, potykając się na schodach o nogawki dresów szybko zszedłem na dół.
Zagotowałem mleko i przelałem je do butelek. Przeskakując po dwa schody wbiegłem na górę. Andrew spał w najlepsze ssając własny kciuk i nawet krzyki siostry go nie zbudziły. Przyłożyłem dziubek butelki do ust Kate a ona zaczęła ssać ciepłe mleko. Kiedy zasnęła usiadłem na brzegu łóżka i wsadziłem twarz w dłonie a następnie przetarłem czoło palcami. Każdy mój gest i słowo pokazywały jak bardzo wykończony jestem.
Otworzyłem drzwi na balkon i wyciągnęłem z kieszeni fajki. Odpaliłem jedną i oparłem się o drewnianą balustradę. Patrzyłem na wschodzące w Los Angeles słońce. Paliłem jednego papierosa za drugim aż skończyła mi się paczka i nie miałem już czym się zaciągać.

Amanda:
Półtora roku temu wyjechałam do Hiszpanii w celu zasięgnięcia pomocy u chłopaka, którego porzuciła Julka. Na jej imię momentalnie się skrzywiłam. A potem na moją twarz wpełznął okropny, złośliwy uśmiech.
Odrzuciłam na plecy swoje czarne włosy i poprawiłam zielone soczewki. Wygładziłam strój pielęgniarki i pchnęłam wózek, na którym przewoziło się pacjentów. Weszłam do sali, w której leżała Julia Sulska, moja ofiara. Gdyby wiedziała co ją czeka mogłaby się bronić, stawiać opór ale teraz... była bezbronna. I ja zamierzałam to wykorzystać. Za wszystko co mi zrobiła. Z niemałym trudem przeniosłam ją na wózek i wyprowadziłam ze szpitala. Na parkingu czekał na mnie wielki czarny van a w środku Diego. Wychodząc trzasnął drzwiami i pomógł mi ją wciągnąć do środka pojazdu. Tam związaliśmy jej ręce i nogi grubym sznurem, w razie gdyby się ocknęła.
Obaj przenieśliśmy się na przód. Diego odpalił samochód. Pocałowałam go krótko w usta.
-Dobra robota kochanie. - pochwalił i ruszył z piskiem opon.
Ze złowrogim uśmiechem na twarzy wpatrywałam się w drogę przed nami. Jeszcze długa droga tam dokąd jedziemy. Za wszystko, za całą krzywdę, którą mi wyrządziła powinna zapłacić najwyższą karę. Powinna i zapłaci.

1 komentarz: